Chcielibyście przenieść się w czasie? Bohater tej opowieści, Mikołaj, pewnego dnia obudził się w świecie z przeszłości. Wszystko było inne, a w dodatku jakieś dziwaczne. Zero komputerów, zero iPodów, zero McDonalda. Zamiast olbrzymich galerii handlowych - PDT-y, w których udane zakupy graniczą z cudem. Zamiast wypasionych fur - skromne syrenki i trabanty. A jesienią zamiast lekcji - trzydniowe wykopki! Domyślacie się, co to za czasy? Zapraszamy w podróż po Polsce lat 70. Gwarantujemy niezapomniane wrażenia!
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Zabawna książka, która z nutką nostalgii opisuje trudne czasy PRL-u, m. in.:
Hobby - PRL nie oferował zbyt wielu rozrywek. Należało zorganizować je sobie samemu. Najprościej było poświęcić się hobby: Jeden z mieszkańców Kielc obwieszał ściany swego domu pięknymi porożami, choć na polowaniach nigdy nie bywał. Rogi upamiętniały jego liczne romanse z mężatkami. Z kolei jako dowód klęsk miłosnych przechowywał jelenie zęby.
Mieszkanie - radość z otrzymania po wielu latach własnego M gasił regulamin osiedlowy: Mieszkanie, a zwłaszcza przyjmowanie gości, było niezwykle skomplikowanym i delikatnym przedsięwzięciem. Osoby przebywające w budynku w porze nocnej, a niezamieszkujące w nim, wpuszczone mogły być po wyjaśnieniu portierowi celu przybycia i okazania mu dowodu osobistego.
Higiena - w gazetach pojawiały się dziesiątki haseł propagujących higienę, ale dostęp do publicznych szaletów był kłopotliwy: Jedna wielka wielkomiejska ubikacja kosztowała aż pół miliona złotych. Dlatego w latach 60. w Warszawie działał tuzin ustępów, czyli jeden na sto tysięcy mieszkańców.
Kuchnia - gospodynie dwoiły się i troiły, by zastąpić czymś mięso, którego ciągle brakowało. Pomysły, np. na kotlety z kaszanki, podsuwały gazety: Z kaszanki zdjąć osłonkę, rozdrobnić widelcem. Na patelni rozgrzać tłuszcz, zeszklić w nim drobno pokrajaną cebulkę, po czym dodać do kaszanki wraz z jajkiem i przyprawami. Bardzo dobrze masę wyrobić drewnianą łyżką, formować kotleciki, obtaczać w tartej bułce i smażyć na patelni jak normalne kotlety.
W 1903 roku Orville Wright wzbija się w powietrze maszyną napędzaną silnikiem spalinowym i na nowo definiuje wolność. W 1945 jej smak poznaje w Polsce sześć dziewcząt, dwie dekady później - około dwudziestu. Z każdym rokiem jest ich więcej. Znają języki obce, są młode, atrakcyjne i wykształcone. Wyjeżdżają na Zachód, kupują modne ubrania, nocują w najlepszych hotelach i chodzą na rauty w ambasadach. I to wszystko w godzinach pracy. Totalna wolność - to daje w PRL-u zawód stewardesy. Zawód, a właściwie zajęcie, jak twierdzą setki zazdrosnych, polegający na tym, by ładnie wyglądać, przejść się po pokładzie i rozdać kanapki. O skrajnym zmęczeniu, problemach z pasażerami, służbami bezpieczeństwa i celnikami, strachu o życie swoje i koleżanek stewardesy mówią tylko najbliższym. O najtrudniejszych wyborach: czy zapisać się do partii, czy dorobić na przemycie, czy uciec z Polski, milczą. Po latach opowiadają Annie Sulińskiej, jak wyglądało ich życie i jaką cenę musiały za nie zapłacić.
UWAGI:
Bibliogr. s. 231-[233].
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni